Ponieważ letnie ciepełko nie sprzyja chęci na wygrzewanie czegokolwiek w piekarniku, tworzę ze starych zapasów.
Pierwszy naszyjnik miał być broszką ... leżał w pudełku bo nie umiałam poradzić sobie z zapięciem, dzisiaj już umiem ale i tak bardziej podoba mi się jako naszyjnik.
Turkusowa kulka dostała drugą szansę, początkowo była kolczykiem, jej bliźniaczka przepadła w niewyjaśnionych okolicznościach. Chcąc osłodzić jej samotność przemianowałam ją na naszyjnik.
Ostatnio mam słabość do bransoletek, ta przywodzi mi na myśl zachód słońca na sawannie... te koraliki swoje odleżały, miałam wobec nich zupełnie inne plany ...
Pozdrawiam :)
Pierwszy naszyjnik miał być broszką ... leżał w pudełku bo nie umiałam poradzić sobie z zapięciem, dzisiaj już umiem ale i tak bardziej podoba mi się jako naszyjnik.
Turkusowa kulka dostała drugą szansę, początkowo była kolczykiem, jej bliźniaczka przepadła w niewyjaśnionych okolicznościach. Chcąc osłodzić jej samotność przemianowałam ją na naszyjnik.
Ostatnio mam słabość do bransoletek, ta przywodzi mi na myśl zachód słońca na sawannie... te koraliki swoje odleżały, miałam wobec nich zupełnie inne plany ...
Pozdrawiam :)
Wauuuuu!! Qué bonitos!
OdpowiedzUsuńPierwszy naszyjnik jest fantastyczny
OdpowiedzUsuńTania,Marzena dziękuję dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńWasza biżuteria wzbudza mój zachwyt!!
Pierwszy został w moim prywatnym kuferku, czasem uda mi się zrobić coś tylko dla siebie ... Brązy kocham bardzo:D
bardzo podoba mi się bransoletka!
OdpowiedzUsuń